Człowiek uczy się całe życie, zwłaszcza projektant grafiki. Czyli zeszyty przedmiotowe.
Ot i cała prawda, zawarta w jednym zdaniu. No bo czy można sobie odpuścić wiedzę szkolną, jeśli jest się rodzicem? No nie za bardzo. Prędzej czy później dogonią nas formułki, daty czy pierwiastki. A jeśli projektuje się grafikę, czy można odpuścić wiedzę ogólną? Zwłaszcza gdy trzeba zaprojektować wzory zeszytów przedmiotowych i to w dodatku ze ściągami wewnątrz? I jeśli do tego ma się ambicje, by te ściągi były do czegoś rzeczywiście przydatne? Nie da rady! Trzeba zakasać rękawy i kolejny raz otworzyć podręczniki, próbując zebrać najważniejsze kwestie w jeden czytelny zestaw.
Kolejny sezon projektowania zeszytów przedmiotowych za mną.
I kolejny, z którego jestem zadowolona. Po zrealizowaniu mojej wymarzonej serii czarnej, która siedziała mi w głowie długi czas, nadszedł czas na kolejną. To miłe, kiedy na półce w EMPIKu można znaleźć swoje projekty w postaci gotowych do sprzedaży produktów. Czarna, nie-czarna (ale ciemna) seria była bardzo dobrze przyjęta. Minimalistyczna, konsekwentna, stawiająca na rozwiązania typograficzne. Obsesyjnie wyliczana co do milimetra z zadrukami, maskami, ułożeniem wszystkich elementów. W wersji końcowej wzbogacona o elementy lakierowane, co nadało plastyczności całemu projektowi. Ale jej najmocniejszą stroną zdecydowanie były wewnętrzne „ściągi”, czyli zadruk tematyczny na obu stronach okładki. Miło się czyta pozytywne recenzje na temat swojej pracy choćby tu.